Literatura piękna
SKARBY W SPODNIACH
Koszerny kozakKoszerne zakłady gastronomiczne rzadko bywają widownią tak zwanych szaleństw. Goście piją przeważnie niewiele, za to dużo i głośno mówią oraz jedzą.
Nic tedy dziwnego, że niesłychaną sensację w znanej wśród smakoszów restauracji przy ul. Zamenhofa wywołał nieduży brunet w rogowych okularach, wypijając pięć kieliszków wódki do jednej gęsiej wątróbki.
Ale to był dopiero początek; w chwilę później tajemniczy gość przesiadł się do największego stolika na środku sali i skinął na kelnerów.? Już pan podawa pipek z farfelkami, tudzież boczek z perliczki, oraz niezależnie golonkie od indyka z grochem piure! Się rozumie samo przez siebie, mnóstwo alkoholu czyli wódki, psia krew, wyborowej, cholera ciężka! Się bawię, się pragnę szaleć. Już pan skaka do kuchni tam i z powrotem, bo w tę chwilę pójdę rozbić lustro za sto dwadzieścia złotych z butelką szampana w małe drobnostki, że o skleić nie będzie mowy!
Michał Fiedorowicz Szelechow się nazywam. Ja jestem sztabs praporszczyk lejb gwardii najcięższej artylerii. Największy ruski książę i petersburski kozak! Pan wisz, co ja mogę zrobić? Przestrzelić z rewolwerem bufet, tudzież bufetowej, to jest dla mnie możno powiedzieć drobna szczegóła, takie cóś nic.
Gospodarz lokalu, pan Dawid Zimorodek, słuchał z przerażeniem wynurzeń niezwykłego gościa, ale widząc, że ten nie wprowadza swych pogróżek w czyn, postanowił obrócić wszystko w żart.? Wasza książęca jegomość tylko chce mi tak przestraszyć, żeby wszystko było korekt punktualno podane i rachunek niedrogi. Figielman kochany, zabawidamek szanowny, koszerny kozak!
Tu właściciel restauracji tak się rozbawił, że dał gościowi lekką sójkę w bok.
Nagle nastąpiło coś nieoczekiwanego.? Kogo pan poszłeś piknąć w klatkie piersiową?! Samego najpierwszego pogromszczyka! Z kim się pan odważasz żarcikować? Ja cię pokażę, gdzie trawa rośnie!
Tu książę Szelechow dobył rewolweru i począł zeń łupić raz koło razu. Co było dalej, nie da się opisać. Dość powiedzieć, że lokal nagle opustoszał, a już w chwilę później został otoczony przez posterunkowego policji.
Książę Szelechow po wylegitymowaniu okazał się panem Mońkiem Zalcem, statystą scen żydowskich.
Tego wieczoru rzeczywiście wykonywał niemą rolę księcia Szelechowa w krwawym dramacie z dziejów carskiej Rosji pod tytułem ?Der ruskij maładiec . Tak się nią przejął, że zabrawszy z rekwizytorni pistolet ze ślepymi nabojami wystrzelał cały magazyn, narażając dyrekcję na stratę 2 złotych 50 groszy.
Rzecz oczywista, stracił posadę, a w dodatku za awantury skazany został przez sąd starościński na trzy dni aresztu.
Nic tedy dziwnego, że niesłychaną sensację w znanej wśród smakoszów restauracji przy ul. Zamenhofa wywołał nieduży brunet w rogowych okularach, wypijając pięć kieliszków wódki do jednej gęsiej wątróbki.
Ale to był dopiero początek; w chwilę później tajemniczy gość przesiadł się do największego stolika na środku sali i skinął na kelnerów.? Już pan podawa pipek z farfelkami, tudzież boczek z perliczki, oraz niezależnie golonkie od indyka z grochem piure! Się rozumie samo przez siebie, mnóstwo alkoholu czyli wódki, psia krew, wyborowej, cholera ciężka! Się bawię, się pragnę szaleć. Już pan skaka do kuchni tam i z powrotem, bo w tę chwilę pójdę rozbić lustro za sto dwadzieścia złotych z butelką szampana w małe drobnostki, że o skleić nie będzie mowy!
Michał Fiedorowicz Szelechow się nazywam. Ja jestem sztabs praporszczyk lejb gwardii najcięższej artylerii. Największy ruski książę i petersburski kozak! Pan wisz, co ja mogę zrobić? Przestrzelić z rewolwerem bufet, tudzież bufetowej, to jest dla mnie możno powiedzieć drobna szczegóła, takie cóś nic.
Gospodarz lokalu, pan Dawid Zimorodek, słuchał z przerażeniem wynurzeń niezwykłego gościa, ale widząc, że ten nie wprowadza swych pogróżek w czyn, postanowił obrócić wszystko w żart.? Wasza książęca jegomość tylko chce mi tak przestraszyć, żeby wszystko było korekt punktualno podane i rachunek niedrogi. Figielman kochany, zabawidamek szanowny, koszerny kozak!
Tu właściciel restauracji tak się rozbawił, że dał gościowi lekką sójkę w bok.
Nagle nastąpiło coś nieoczekiwanego.? Kogo pan poszłeś piknąć w klatkie piersiową?! Samego najpierwszego pogromszczyka! Z kim się pan odważasz żarcikować? Ja cię pokażę, gdzie trawa rośnie!
Tu książę Szelechow dobył rewolweru i począł zeń łupić raz koło razu. Co było dalej, nie da się opisać. Dość powiedzieć, że lokal nagle opustoszał, a już w chwilę później został otoczony przez posterunkowego policji.
Książę Szelechow po wylegitymowaniu okazał się panem Mońkiem Zalcem, statystą scen żydowskich.
Tego wieczoru rzeczywiście wykonywał niemą rolę księcia Szelechowa w krwawym dramacie z dziejów carskiej Rosji pod tytułem ?Der ruskij maładiec . Tak się nią przejął, że zabrawszy z rekwizytorni pistolet ze ślepymi nabojami wystrzelał cały magazyn, narażając dyrekcję na stratę 2 złotych 50 groszy.
Rzecz oczywista, stracił posadę, a w dodatku za awantury skazany został przez sąd starościński na trzy dni aresztu.
Egzemplarze powystawowe - mogą zawierać zbite rogi, rozdarcia, przybrudzenia, rysy.